RAPORT

Projekt „Zobacz kulturę. Archiwum materiałów wizualnych z badań nad kulturą w Polsce” nie miał charakteru badawczego. Mimo to, refleksja nad rozmowami z autorami projektów, które trafiły do bazy Archiwum Wizualnego skłoniły nas do przygotowania krótkiego podsumowania. Zawarliśmy w nim spostrzeżenia dotyczące użycia i funkcji materiałów wizualnych, a także wybranych, często pojawiających się w wypowiedziach naszych rozmówców, wątków dotyczących planowania i przebiegu procesu badawczego czy osadzenia badań społecznych w szerszym kontekście kulturowym czy instytucjonalnym. Szerszej analizy dokonać można czytając wszystkie rozmowy udostępnione w Archiwum Wizualnym, a także przeglądając je pod kątem przygotowanych przez nas kategorii odnoszących się do problemów teoretycznych i metodologicznych, co polecamy uwadze tych, którzy zainteresowani są prowadzeniem podobnych badań oraz tych którzy, zwyczajnie, napotkali pewne trudności podczas ich realizacji.

Nasze refleksje podzieliliśmy na dwie części. Pierwsza jest relacją ze sposobu użycia materiałów wizualnych w projektach badawczych, druga odnosi się do zagadnień bardziej ogólnych: relacji słów do obrazów, problemu zmiany społecznej, związku zarządzania i kultury, roli badacza kultury jako nowego wcielenia intelektualisty oraz specyfiki projektów badawczych z wykorzystaniem technik wizualnych. W tekście podświetlone zostały „słowa klucze”, które odsyłają (na zasadzie hiperlinków) do tych fragmentów rozmów z badaczami, które dotyczą opisywanych treści.

  1. UŻYCIE. MATERIAŁY WIZUALNE W BADANIU KULTURY

Podczas redagowania, a następnie czytania i analizowania wywiadów z autorami projektów włączonych do Archiwum Wizualnego zwróciliśmy uwagę na dużą różnorodność podejść do użyteczności materiałów wizualnych1 w prowadzeniu badań społecznych. Luc Pauwels, uznany badacz kompetencji wizualnych, stwierdził, że możliwości, jakie daje wykorzystanie praktyk wizualnych w badaniach społecznych są bardzo często lekceważone2. Założeniem leżącym u podstaw doboru projektów włączanych do Archiwum Wizualnego było wykorzystanie przez zespół projektowy materiałów wizualnych w badaniu i/ lub podczas jego prezentacji czy promocji, dlatego w dużej mierze ryzyko ignorowania wartości obrazu, o którym pisze Pauwels zostało zminimalizowane. Należy jednak przyznać, że wybrane przez nas projekty różnią się stopniem wykorzystania potencjału wizualnego, a także szczegółowości analizy zebranych materiałów wizualnych. W tym miejscu chcielibyśmy odtworzyć rozumienie funkcjonalności obrazu w badaniach naszych rozmówców.

możliwości, jakie daje wykorzystanie praktyk wizualnych w badaniach społecznych są bardzo często lekceważone

Przedstawione poniżej funkcje materiałów wizualnych zostały podzielone3 na trzy główne grupy w odniesieniu do różnych elementów procesu badawczego. Pierwsza kategoria funkcji przywoływanych przez naszych rozmówców odnosi się do relacji z badanymi i pierwszego etapu badań: budowania więzi i komfortu, a także odpowiedniego przebiegu sytuacji badawczej. Druga kategoria przypisana została środkowej, głównej części badań, podczas której tworzy się dokumentację i buduje wspólne znaczenia pomiędzy badanymi i badaczami, a także w grupie samych badaczy. Trzecia kategoria funkcji materiałów wizualnych odnosi się do ostatniego etapu procesu badawczego: prezentacji wyników. Jej nasi rozmówcy poświęcili najwięcej uwagi. Jeszcze przed przejściem do analizy wspomnianych funkcji należy zaznaczyć, że podział na trzy ich kategorie nie zawsze się sprawdzał: można przecież wyobrazić sobie sytuację, w której np. dokumentacyjny potencjał materiałów wizualnych może być wykorzystywana podczas wszystkich trzech etapów badawczych.

  1. Budowanie odpowiedniej relacji z badanym i sytuacji badawczej

Materiały wizualne mogą być traktowane jako źródło informacji, ale także środek do jej uzyskania. Obrazy (ich oglądanie, ale także tworzenie) często okazywały się być  okazją do rozmowy sposobem na nawiązywanie relacji z badanymi.Wokół robienia zdjęcia budowała się cała interakcja, sposób pamiętania, myślenia. Te materiały wizualne były bardzo ważnym narzędziem i były pretekstem do rozmowy.”(TR)
fragment wywiadu: Etnografia/animacja/sztuka oraz:Prolog
. . .
„Samo wykonanie zdjęcia było pretekstem do tego, aby rozmawiać o posługiwaniu się zmysłem wzroku.” (ŁR)
fragment wywiadu:Wizualna kompetencja społeczna jako przedmiot badań współczenej socjologii
 Stanowiły także sposób na zainteresowanie badanych tematyką realizowanego prajektu oraz znosiły bariery związane z sytuacją badawczą Dla takiej ankiety wizualnej odniesieniem może być również gra planszowa. Nasz zestaw badawczy składała się z sekwencji plansz z naniesionymi wykresami/diagramami oraz zestaw żetonów reprezentujących różnego rodzaju cechy czy zawody, które badany miał za zadanie rozmieścić zgodnie ze swoją subiektywną opinią. Z jednej strony nawiązuje to do wszystkim znanego doświadczenia grania w gry planszowe, a z drugiej odwołuje się do pojmowania pola sztuki jako gry. Po trzecie taka konstrukcja narzędzia badawczego odwołuje się do specyfiki badanych osób. W znacznej mierze operują one kodami wizualnymi będąc ich twórcami. Interesującym wydało się nam więc pozwolić im w wizualny i przestrzenny sposób wypowiadać się na temat pola w którym funkcjonują. (SŻ)
. . .
fragment wywiadu
Pole sztuki jako fabryka społeczna) 
(stres, nieufność, brak zaangażowania). W opinii naszych rozmówców ich użycie zwiększa atrakcyjność badań i tym samym, tak jak powyżej, ułatwia budowanie pozytywnych relacji z badanymi.

„Samo wykonanie zdjęcia było pretekstem do tego, aby rozmawiać o posługiwaniu się zmysłem wzroku.” (ŁR)

Użyteczność materiałów wizualnych podczas badań była przez rozmówców powiązana także z „wymuszaniem” na badanych urefleksyjnienia swoich działań. Wizualności nie trzeba badać metodami wizualnymi, można użyć innych metod. Natomiast trzeba ją badać wykorzystując technikę refleksyjną. Nie muszą być to techniki urefleksyjniające wizualnie, zdjęciowo. Równie dobrze mogą to być rysunki, mapy, wspólne oglądanie filmów, czy wspólne czytanie. Chodzi o to, aby doprowadzić do momentu, w którym zaczynam zastanawiać się nad tym, co robię.[…] Fotografia nie ma opowiadać o spacerze, a przywoływać pewne punkty obrazowo, które są ważne dla danej osoby, co pobudza wyobraźnie odbiorcy”. (ŁR)
. . .
fragment wywiadu: Wizualna kompetencja społeczna jako przedmiot badań współczesnej socjologii 
Uświadamianie sobie własnych postaw i wyborów jest dla badaczy istotną cechą wśród badanych dlatego chętnie sięgają po techniki, które ją wzbudzają (i włączają je np. do badań partycypacyjnych). Wykorzystanie przez nich materiałów wizualnych temu właśnie służyło.

Badacze podkreślali także, że kadrując otaczającą rzeczywistość, badani bardziej niż tylko myśląc nad dotyczącym jej pytaniem, zastanawiają się nad swoimi działaniami.„W przypadku aparatu fotograficznego badani prosili o to, abym to ja robił zdjęcia, gdyż nie chcieli wybijać się z rytmu swej narracji. Wydaje mi się, że aparat fotograficzny sprawiłby, że robią „krok w tył” i z zewnątrz spojrzą na doświadczenie, o którym opowiadają”.(ROG)
. . .
fragment wywiadu: Wizualna kompetencja społeczna jako przedmiot badań współczesnej socjologi . 
Jednocześnie niektórzy z nich, potwierdzając refleksjo-twórcze właściwości zdjęć, celowo rezygnowali z proszenia badanych o fotografowanie. Argumentowali to nabieraniem innej niż codziennej i przypisanej im perspektywy: jakby poprzez kadrowianie nie tylko bardziej zastanawiali się nad utrwalaną rzeczywistością, ale także porzucali indywidualne sposoby patrzenia (co dla celów badawczych mogłoby okazać się niekorzystne). Warto jednak zauważyć, że przy planowaniu wykorzystania obrazu w budowaniu refleksyjności istotne jest zastanowienie się nad ostatecznym celem, jaki badacz ma osiągnąć. Bez tej refleksji ze strony autora badań łatwo o trudności związane z dopasowywaniem badań do narzędzi i zniekształcenie wyników. Bez tej refleksji ze strony autora badań łatwo o trudności związane z dopasowaniem badań do narzędzi i zniekształcenie wyników . „Myślę, że praktyka animacji kultury, szczególnie ta z lat 90’tych i realizowana w Instytucie Kultury Polskiej, bardzo często polegała na posługiwaniu się materiałami wizualnymi. Z czasem po prostu zaczęto je fetyszyzować. Zakładano, że to świetne narzędzie twórcze. Myślę jednak, że robienie zdjęć jest po postu częścią procesu badawczego. Nie chciałbym, by to narzędzie dominowało i formatowało działanie. Najpierw powinniśmy myśleć, co możemy razem z ludźmi zrobić, a dopiero potem sięgać po narzędzie.” (RAK)
. . .
fragment wywiadu: Etnografia/animacja/sztuka

  1. Dokumentacja zdarzeń i relacji z terenu badawczego, pisanie raportu.

Nasi rozmówcy mówili także o dokumentacyjnej funkcji materiałów wizualnych w ich projektach. W tym kontekście pełniły one rolę reprezentacji rzeczywistości badanej w terenie, były, jak to określił jeden rozmówca, specyficzną notatką terenową4. Pokazuje ona pewien wycinek rzeczywistości, jest narzędziem pamiętania i odtwarzania zdarzeń, emocji i relacji, które zostały na niej utrwalone. Z jednej strony może służyć badaczom, którzy prowadzili badania: po to by „odświeżyć” wspomnienia„Wiadomo, że nie da się odwiedzić wszystkich miejsc. Ja również miałem taki problem – w ogóle nie uczestniczyłem w badaniach w Gdańsku. Było mi przez to bardzo ciężko pewne rzeczy sobie wyobrazić. Nawet pomimo materiału wizualnego, który dużo pomógł w stosunku do notatek i wywiadów.(KAROL1)
. . .
fragment wywiadu: Etnografia/animacja/sztuka
, zadziałać jak wehikuł czasu i pomóc wrócić do poznanych realiów. Z drugiej strony  umożliwia dostęp do badań terenowych i zaistniałych tam relacji osobom, które brały aktywny udział w ich przebiegu.„Techniki wykraczające poza rejestrację i wymianę słów pozwalają wczuć się w środowisko życia uczestników badania i dostrzec rzeczy, które nie wychodzą w innych rodzajach analiz. (FS)
. . .
fragment wywiadu: Animacja/edukacja 
Może być też ułatwieniem w prowadzeniu dyskusji pomiędzy badaczami na temat przebiegu badań.„Zdjęcia były jedynie materiałem pomocniczym. […] Nie mieliśmy bardzo szczegółowych kategorii, siedzieliśmy, w ramach badań fokusowych rozmawialiśmy o tych zdjęciach. (KK)
. . .
fragment wywiadu: Sztuka mojej ulicy – społeczny wymiar street artu

Korzystając ze zdjęć jak z notatek terenowych warto pewnie jednak pamiętać o jej organiczeniach, a mianowicie o tym, że analizując zdjęcie zrobione w „terenie” należy myśleć także o tym, czego na zdjęciu nie ma i co było tego przyczyną. Posługując się fotograficzną terminologią, robiąc zdjęcie  „kadrujemy” rzeczywistość podejmując arbitralne decyzje o istotności konkretnych elementów przestrzeni. „Oglądając zdjęcia należy zadać sobie pytanie dlaczego uwaga jego autora nakierowana jest na coś konkretnego?” (TR)
. . .
fragment wywiadu: Etnografia/animacja /sztuka 
Mogą one być podporządkowane pewnemu stylowi fotografowania (własnemu bądź kopiowanemu), ale przede wszystkim indywidualnej interpretacji rzeczywistości. Zdaniem niektórych z naszych rozmówców, filmy lepiej niż zdjęcia dokumentują działania badawcze w terenie. W takim rozumieniu mogą one także służyć ewaluacjii realizowanych badań.Filmy mogą służyć jako źródło tych ewaluacji, bo są dokumentacją działań. Ten materiał nie jest oczywiście obiektywny, ale oglądając go, jakiś ewaluator może dokonać oceny projetu.(MŚ)
. . .
fragment wywiadu: Kierunek kultura

Pisząc o funkcjach materiałów wizualnych, które ważne są dla badaczy w momencie analizy danych empirycznych i spisywania końcowych wniosków, warto zwrócić uwagę na jeszcze jedną ich potencjalną wartość: konfrontowania własnych, początkowych założeń badawczych z rzeczywistością przedstawioną na obrazach. Materiały wizualne mogą bowiem nie tylko potwierdzać nasze spostrzeżenia i nasuwać wnioski, ale również przeczyć wcześniejszym intuicjom„Sądzę, że materiał wizualny może pełnić rolę bezpiecznika. […] Mam wrażenie, że kiedy kieruje się projektem i ma się silne, wzmocnione teoriami i książkami założenia, to mimowolnie można skrzywić wnioski tak, by one zgadzały się z tymi założeniami. Zdjęcia natomiast są dla mnie narzędziem niszczenia komfortu, poczucia, że wszystko do siebie pasuje i się ze sobą skleja. (MF)
. . .
fragment wywiadu: Młodzi i media
 i w  konsekwencji zmuszać do zmiany kierunku wnioskowania w trakcie pisania raportu z badań.Z drugiej strony czasami dawały one [zdjęcia] jakiś taki zaczyn do przeformułowania pewnych teoretycznych założeń.(AN)
. . .
fragment wywiadu: Kultura miejska – węzły i przepływy 
Takie użycie obrazów niewątpliwie wymaga powyżej opisanej umiejętności całościowego analizowania materiału wizualnego. Warto dodać, że wspomniana przez naszych rozmówców funkcja dokumentacyjna materiałów wizualnych umożliwiła części z nich zrealizowanie jednego z najważniejszych celów badawczych, a mianowicie archiwizacji konkretnych obrazów.„Po pierwsze sama ulotności graffiti, i szerzej sztuki ulicy, wskazuje na to, że warto te działania archiwizować.” (KK)
. . .
fragment wywiadu:  Sztuka mojej ulicy

  1. Prezentacja wyników badań

Jedną z funkcji materiałów wizualnych, które pojawiły się w rozmowach z badaczami w kontekście prezentacji wyników badań jest ta określana przez nich jako „artystyczna” czy „estetyczna”, a także „profesjonalna”.Tak, nikt z nas nie jest profesjonalnym fotografem, ale czym innym są efekty a czym innym jest raport. Dla mnie ważna była publikacja, z której jestem względnie zadowolona. (KK)
. . .
fragment wywiadu: Stuka mojej ulicy – społeczny wymiar street artu
 W takim ujęciu obrazy5 miały „robić wrażenie”, a zatem dostarczać innych przeżyć i reakcji niż tekst, słowo pisane. Zestawienie dwóch mediów w kontekście tak określonej funkcji materiałów wizualnych, wskazuje na tekst jako narzędzie komunikowania treści merytorycznych, opisowych i przekazujących „niewidoczne”, zdaniem autorów, treści.„Często raport jest w zasadzie prezentacją, a nie raportem. Kilka wykresów, haseł, dymków, krótki opis. Powiem szczerze, że jestem przeciwny takiemu rozwiązaniu. Jest to zbyt słabe wykorzystanie danych zebranych w trakcie badań. Na pewno potrzebny jest zarówno materiał wizualny, jak i treść. Natomiast do robienia skrótów, do uzupełniania, do prezentacji materiał wizualny jest niezbędny.[…] To, że na wszelkich konferencjach ma się do wykorzystania własny materiał audiowizualny jest bezcenne. Jeśli chodzi o kina, mieliśmy dwa spotkania prezentujące oba raporty. Po pierwsze puściliśmy filmy, po drugie w tle cały czas pokazywane były zdjęcia. To bardzo urozmaica. Na konferencji w Krakowie również wykorzystałem tę taktykę i widziałem jak ożywiło to odbiorców, gdyż trzy poprzednie wystąpienia opierały się wyłącznie na zasadzie „mikrofon i ja”. (KAROL2)(KW)
. . .
fragment wywiadu: Animator kultury
Nasi rozmówcy często przeciwstawiali6 wartości estetyczne obrazów tym naukowym przypisywanym tekstom pisanym.

W ich odbiorze zdjęcia (o tych była mowa najczęściej) miały urozmaicać odbiór treści, ale nie pogłębiać jej ani nie tworzyć nowych jej kontekstów. Obraz jest tutaj natomiast uatrakcyjnieniem przekazu, na ogólnym poziomie odnoszącym się do tekstu, ale nie korespondujący z nim na poziomie głębszej analizy: zapożyczając terminologię ze współczesnego marketingu, można powiedzieć, że „sprzedaje tekst” poprzez wywołanie emocji czy wzbudzenie zainteresowania. Nieprzypadkowo bowiem nasi rozmówcy często określali obrazy jako „dobry materiał promocyjny”. Taką funkcję w kilku projektach miały pełnić np. fotokasty, czy wystawy zdjęć, które były nie tylko bardziej atrakcyjnym niż tekst medium zainteresowania projektem, ale także narzędziem służącym do intersubiektywizacji jego rezultatów.

Materiał wizualny, według autorów badań, pełnił także funkcję uwspólniania pewnych znaczeń, opowieści osoby piszącej o rezultatach przeprowadzonych badań.„Teraz, kiedy jestem już bardziej doświadczony, bardziej niż zwykłe oddanie treści wniosków badań, raport interesuje mnie jako opowieść, która jest mocno zanurzona w rzeczywistości i opowiada o tym, co jest. Zdjęcia mogłyby wzmocnić ich efekt poznawczy, sprawić, że przemawiałyby lepiej do czytelnika, pomagałyby mu wejść w ta narrację.” (MD)
. . .
fragment wywiadu: Technospołecznicy 
Obraz w tym przypadku ułatwia „dostrojenie się” do wizji autora tekstu – pozwala w pełni zrozumieć jego zamysł i minimalizuje niedopowiedzenia czy złą jego interpretację. Obraz jest z resztą nie tylko narzędziem ułatwiającym rozumienie, sprawiającym, że pewne znaczenia stają się intersubiektywne; jest jednocześnie także na to dowodem.„To zdjęcie było dla mnie potem niesamowite, bo przypominało o tym zachwycie przedmiotem. Było niezwykle skondensowaną notatką, informacją, która wskazuje na to, że się weszło w świat tych ludzi. Kiedy to nastąpiło to nasze [badaczy] pola wizualne zaczęły się przecinać. Ten moment jest z resztą kluczowy.” (RAK)
. . .
fragment wywiadu: Etnografia/animacja/sztuka 
Taka funkcja materiałów wizualnych podnoszona była w kontekście prowadzenia badań etnograficznych, a obraz: odpowiednie jego kadrowanie, ale również sam fakt zrobienia go w danym momencie, służył za ilustrację wspólnoty badanego i badacza. Zasadzała się ona na zainteresowaniu danym wycinkiem rzeczywistości i chęci utrwalenia go przez fotografię.

W prezentacji wyników badań według naszych rozmówców pomagały również te materiały wizualne, które bezpośrednio reprezentując przedstawioną w raporcie treść, wzmacniają jej odbiór.„Inaczej przecież będzie odbierany komunikat, w którym napisane zostało, że latarnia się przewróciła, a inaczej ten, w którym zamieszczono zdjęcie tej przewróconej latarni, a pod spodem napisano, że się przewróciła. Zdjęcia w takich sytuacjach zwiększały dobitność tego komunikatu. (MD)
. . .
fragment wywiadu:
Technospołecznicy 
Należy pewnie jednak dodać, że taka technika duplikowania komunikatu wymaga odpowiednio wysokich kompetencji od fotografa, który powinien dobrze uchwycić na zdjęciu treść do której się odnosi albo (co zdecydowanie częstsze ze względu na logikę procesu badawczego, w którym wnioski zapisywane są dopiero po zebraniu wszystkich materiałów w terenie) od piszącego tekst, który powinien wziąć pod uwagę zarówno to, co przedstawia zdjęcie, ale także kontekst jego utworzenia (jak w przypadku rozumienia zdjęcia jako „notatki terenowej”).

Powyższe funkcje materiałów wizualnych, różnie rozumiane przez naszych rozmówców, łączą się z różnym rodzajem odbioru obrazów włączonych w badania. Trudno jest skategoryzować sposób rozumienia materiałów wizualnych naszych odbiorców, bo po pierwsze wymagałoby to pogłębienia odbytych rozmów, a po drugie wielu z nich mówiło o nich w różny sposób w zależności od tego jaki cel chcieli osiągnąć poprzez ich użycie oraz do jakiego rodzaju materiału się odnosili. Pomimo tych trudności, można zauważyć, że rozumienie funkcji obrazu jest w dużej mierze wspólne dla większości rozmówców kiedy odniesiemy się do sposobów patrzenia na fotografię7, Terenca Wighta, który stworzył ich podział na trzy główne rodzaje: „przez” zdjęcie, „na” zdjęcie oraz „za” zdjęcie8. Większość opisywanych przez nas funkcji materiałów wizualnych w badaniach społecznych można podporządkować pierwszemu sposobowi patrzenia, czyli „przez” zdjęcie. W tym ujęciu obraz jest metaforą dziurki od klucza lub okna które pokazują rzeczywistość taką, jaka ona jest, właściwie są nią samą. Tak rozumianemu przez Wrighta sposobowi patrzenia można zatem podporządkować te wspominane przez naszych rozmówców funkcje, które zasadzają się na dokumentacji wydarzeń z terenu badawczego, ale także relacji i emocji z nim związanych. Obrazy rozumiane jak okna na rzeczywistość pomagały naszym rozmówcom negocjować znaczenia podczas dyskusji nad wnioskami badawczymi, przypominały o szczegółach procesu badawczego, wspomagały rozmowy z badanymi i stanowiły materiał ewaluacyjny z badań. Mniej liczne są przykłady na podzielanie dwóch kolejnych wymienionych przez Wrighta sposobów patrzenia na obrazy. To, które określić można patrzeniem „na” zdjęcie przypisać można części tych z naszych rozmówców, którzy myśleli o wykorzystaniu materiałów wizualnych jako atrakcyjnych, wartościowych artystycznie produktów promujących rezultaty badań. Ta kategoria bowiem obejmuje fascynację samym obrazem i jego treścią, a także technikami jej przedstawiania, odsyła do niego jako medium komunikacji i przyciągania uwagi. Ostatnia wrighte’owska kategoria patrzenia „za” zdjęcie przypisana może zostać tym rozmówcom, którzy zwrócili uwagę na bardzo istotną dla odszyfrowania znaczeń jego kontekstowość: ulokowanie go w czasie i sposobie postrzegania rzeczywistości przez ich autora.

  1. WSPÓŁTWORZENIE. BADANIA WIZUALNE W KONTEKŚCIE

RELACJA OBRAZ-SŁOWO

Obserwujemy dziś wzrost produkcji obrazów obliczeniowych, a więc nieprzedstawiających rzeczywistości, a skonstruowanych z numerycznych danych – obrazów wytwarzanych przez nauki przyrodnicze (kod genetyczny, symulacje mikrocząstek, galaktyk), wojsko (systemy naprowadzające na cel), nauki społeczne (obrazy sieci i procesów społecznych), a także tych produkowanych na codzienny użytek (obrazy wygenerowane przez dane geolokalizacyjne). Obrazy obliczeniowe wymagają nowego typu wyobraźni, w której abstrakcja pełniłaby tożsamą funkcję z siatkówkowym, czyli zmysłowym, odbiorem. Wielu przedstawicieli nauk, także zajmujących się społeczeństwem, wytrwale szuka nowych narzędzi do analizy obrazów obliczeniowych10.

Wydaje się, że większość badaczy, z którymi rozmawialiśmy, traktuje materiały wizualne w sposób „humanistyczny”. Przykładowo, obrazy służą im jako narzędzie do unaocznienia badanych miejsc, ludzi, obiektów, których nie mogli widzieć, ze względów czasowych albo finansowych, na własne oczy. Obrazy są w tym przypadku klasycznie rozumianą, jako adequatio, uobecnienie tego, co nieobecne, reprezentację. Ale niektórzy badacze widzą większy potencjał w materiale wizualnym. Łukasz Rogowski zauważył, iż „paradoksem wydaje się być to, że wizualność może prowadzić do coraz większego zwracania uwagi na obecność innych zmysłów. Istnieje błędne założenie, że badania wizualne sprowadzamy wyłącznie do kultury wizualnej”. W obu przypadkach obrazy służą do wzbudzenia wyobraźni: w pierwszym przypadku spoglądamy, zgodnie z terminologią Whrite’a, „przez” zdjęcie, w drugim – wychodzimy poza kadr, czyli to, co na obrazie, a więc przestajemy traktować powierzchnię czy wewnętrzną strukturę obrazu lub innych materiałów wizualnych, za jedyne źródło informacji.

W polskiej nauce, jak sugerują niektórzy badacze, rozpowszechniona jest nie tyle niewiara w poznawcze możliwości obrazów, co strach przed ich wieloznacznością. Akademicki lęk udziela się też praktykom i badaczom kultury. Czytając wszystkie rozmowy po kolei, czujemy w nich nieufność (wieloznaczność obrazów) połączoną z ekscytacją (możliwości kryjące się w wizualności). Ekscytacja wiąże się z wyjściem poza kadr zdjęcia. Wizualność pozwala dotrzeć do np. sfery audialnej albo kinetycznej. Jest też świetnym narzędziem promocyjnym. Przechodząc jednak do etapu pisania wniosków czy rekomendacji, jak powiedział Łukasz Rogowski, „nie wyobrażam sobie sytuacji, w której pozostawiam zdjęcie bez jakiegokolwiek opisu. Samo zdjęcie bez wskazania, na jakie pytanie odpowiada, traci swój kontekst”. W tym momencie, łącząc tekst z obrazem, zbliżamy się do obrazów obliczeniowych: kartka z wydrukowanym zdjęciem i opisem tworzy całość, która pobudza siatkówkę oka, ale też uruchamia procesy kognitywne takie jak wnioskowanie, łączenie różnych elementów w jedną całość, refleksję. Wyzwolenie refleksji i wyobraźni za pomocą połączenia obrazów z tekstem – to ideał piszących raporty z badań.

Strategie łączenia słów i obrazów są różne: o od wzbudzania zainteresowania prezentacją słowną za pomocą starannie dobranych zdjęć,„W zeszłym roku, na kongresie o budowaniu widowni, zaprezentowałem wyniki kinowe i teatralne dotyczące widzów. Wykorzystałem dużo tabelek. Zdziwił mnie oddźwięk. Usłyszałem, że to za dużo, że można było się w tym pogubić. Stwierdziłem, że lepiej będzie oprzeć się na krótkich formułkach. Zrobiłem więc kilka „boksów”, a potem opierałem się na zdjęciach, które omawiałem. Na konferencji poruszyłem kwestie otwartości instytucji kultury. Przywołałem definicję profesora Krajewskiego o uczestnictwie w kulturze. Użyłem kategorii dobra publicznego, tego, że powinno być ono niewykluczalne i nierywalizowalne i krótkich definicji tych dwóch pojęć. Zrobiono wielkie oczy, a było to towarzystwo z instytucji kultury, więc byłem trochę zdziwiony. To, że na wszelkich konferencjach ma się do wykorzystania własny materiał audiowizualny jest bezcenne. Jeśli chodzi o kina, mieliśmy dwa spotkania prezentujące oba raporty. Po pierwsze puściliśmy filmy, po drugie w tle cały czas pokazywane były zdjęcia. To bardzo urozmaica. Na konferencji w Krakowie również wykorzystałem tę taktykę i widziałem jak ożywiło to odbiorców, gdyż trzy poprzednie wystąpienia opierały się wyłącznie na zasadzie „mikrofon i ja” (WK)
. . .
fragment wywiadu: Animator Kultury 
po dostosowanie materiału wideo do dzisiejszych przyzwyczajeń odbiorczych: Dziś jesteśmy bardziej wizualni niż tekstualni.„Dziś jesteśmy bardziej wizualni niż tekstualni. Kiedy chcemy komuś przekazać, czym się zajmujemy, staramy się to pokazać. Najlepiej jest zacząć od infografik lub krótkich, kilkusekundowych materiałów zajawkowych by opowiedzieć o projekcie. Istnieje niewielka szansa, że ktoś obejrzy 30-minutowy film. Dużo bardziej prawdopodobne jest, że uda się to jednak z krótszym materiałem: 5,10-minutowym, który zresztą skonstruowany jest tak, by sprytnie zwracać uwagę potencjalnego oglądającego.” (MŚ)
. . .
fragment wywiadu:
Kierunek Kultura

Rafał Drozdowski wskazał na ograniczenia związane z metaforą „fotografia to więcej niż tysiąc słów”.„Pokutuje dość bzdurna opinia, że „fotografia to więcej niż tysiąc słów”. Fotografia jednak to ani więcej, ani mniej, to po prostu coś innego. Fotografia jest reprezentacją, która jak każda reprezentacja, odsłania tyle samo, co zasłania. Budowanie konstrukcji typu substytut, namiastka, rozwinięcie, to bardzo niebezpieczne uproszczenia. Fotografia po prostu pokazuje inaczej. Nieszczęśliwa metafora z zamiennością na słowa jest warta niejednego eseju.”
. . .
fragment wywiadu:
Formy zamieszkiwania 
Być może więc źle postawiliśmy pytanie. Czy zdjęcia potrzebują słów? Odpowiedzi jakie otrzymaliśmy dadzą się zredukować do stwierdzenia: to jest „nierozstrzygalny spór”. Pokazanie kilku zdjęć nie pozwala odbiorcy zrozumieć jakiegoś zjawiska. Potrzebny jest szerszy kontekst. Być może dlatego często zdarzało się, że badacze robili wiele zdjęć jakiegoś obiektu, tak aby widoczny był zarówno jego detal, jak i szerszy plan – usytuowanie tego obiektu w otoczeniu. Zdjęcia, z jednej strony, tworzą wraz z opowieścią słowną, kontekst jakiegoś problemu albo zdarzenia oraz, a jak powiedział Mirosław Filiciak, bezpiecznika, „są dla mnie narzędziem niszczenia komfortu, poczucia, że wszystko do siebie pasuje i się ze sobą skleja”. Wynika z tego, że obrazy mogą być częścią procesu wnioskowania. Nie pełnią roli tylko ilustracji dla słów. Jeśli chcemy odnieść swoje twierdzenia do obiektywnego świata, jak mawiał Robert B. Brandom, musimy przyjąć odpowiedzialność za naprawę niekompatybilności i niespójności w naszym wnioskowaniu11. Zdjęcia kontrolują proces wnioskowania i wymuszają na analityku dokonanie korekty, jeśli to, co widać nie zgadza się z tym, co chce powiedzieć. Z rozmów z badaczami wynika, że obrazy i słowa tworzą pętlę sprzężenia zwrotnego.

zdjęcia „są dla mnie narzędziem niszczenia komfortu, poczucia, że wszystko do siebie pasuje i się ze sobą skleja”. Wynika z tego, że obrazy mogą być częścią procesu wnioskowania. Nie pełnią roli tylko ilustracji dla słów.

W pętli sprzężenia zwrotnego słowa i obrazy są równoważne. Być może zatem wyraźna granica między artystyczną a naukową prezentacją materiałów wizualnych się zaciera. Piotr Wołyński słusznie podkreślił, że sztuki wizualne w formie wydawniczej korespondujące z tekstem naukowym są postrzegane jako ilustracja. Jest to trudne w odbiorze, gdyż większość czytelników traktuje formy obrazowe jako ilustrację. Istnieje pewien stereotyp, że sztuki wizualne w formie wydawniczej, zmieszane z artykułami o charakterze naukowym, siłą rzeczy, trudno się bronią. W obliczu słowa zawsze są czymś, co chciałoby się widzieć jako ilustrację.” (PW)
. . .
fragment wywiadu:
Formy zamieszkiwania
Konieczne, póki co, wydaje się poinformowanie czytelnika jaką rolę pełnią obrazy lub inne materiały wizualne w tekście – czy tylko ilustracji tego, co i tak jest napisane, czy są częścią komunikatu złożonego z równorzędnych elementów: słów i obrazów.

W dobie obrazów obliczeniowych informacja wizualna stała się podstawą komunikacji. Prezencyjne wnioski, a także możliwość ich zwizualizowania są o tyle ważne, iż dziś nie tylko je komunikujemy, co promujemy. Obrazy jednak nie są czymś łatwiejszym od słów. Piotr Wołyński zauważył: „Język obrazowy ma zupełnie inny charakter. Powinien zaskakiwać nas tym, że jeśli nas na to stać, mamy możliwość innego sposobu spojrzenia”. Potęga materiałów wizualnych nie tkwi w tym, iż są prostą informacją, lecz w zaskoczeniu, mówiąc inaczej, w możliwościach wzbudzenia emocji, uobecnienia ludzi, przedmiotów, miejsc, w byciu podpórką dla pamięci.

Anna Nacher powiedziała: „Wiedzieliśmy, że bardzo trudno będzie nam pokazać to, co przemawia do decydentów, czyli liczby i wykresy i że nie będzie nam łatwo im wyjaśnić, dlaczego właśnie tak ten projekt wykonywaliśmy”. Zarówno badacz, jak i decydenci operują swoimi kodami, które są w dużej mierze nieprzekładane. Opierając się na słowach Nacher można stwierdzić, że decydenci operują prostymi, krótkimi, oczywistymi i ogólnymi kodami; większość badaczy, z którymi rozmawialiśmy, przeciwnie, widzi złożoność sytuacji, powiązania między poziomem mikro i makro. Badacze dążą do stworzenia z prywatnych światów, które badają – społecznych problemów, o których można dyskutować. Prywatne światy przekładają na publiczne problemy za pomocą wielokanałowego przekaźnika: tworzy się prezentacje, diagramy, rysunki, a przede wszystkim prezentuje zdjęcia i filmy.

Materiał wizualny łączy lokalne działania z polityką. To, po pierwsze, wsparcie mocy argumentacyjnej, siły przekonywania. Pokazane w odpowiedni sposób i dla odpowiednich ludzi (których krąg się rozszerza z każdą kolejną prezentacją), działania na zdjęciach, filmach lub innych materiałach wizualnych staje się faktem, ewokują obecność tego, co na obrazie i wyzwalają w odbiorcy ludową psychologii: jeśli coś widzimy, znaczy, że istnieje. Po drugie, materiały wizualne zagęszczają koncepty, pojęcia, słowa-klucze, którymi posługujemy się w debatach publicznych. Niektóre z nich z czasem stają się kryteriami finansowania projektów badawczych, animacyjnych, edukacyjnych czy artystycznych. Relacja, czy pętla, między obrazem i słowem jest zatem dość złożona i nie zamyka się w kompozycji komunikatu, ale rozpościera się na działania, ewaluację, zmianę społeczną czy zarządzanie kulturą.

ZMIANA SPOŁECZNA

Ważnym konceptem dla naszych rozmówców była zmiana społeczna. Nie wszyscy nawiązywali do tego konceptu wprost, każdy jednak widział potencjał zmiany albo w samym przedsięwzięciu badawczym (w realizacji celów, nauki jaką daje praktyka badawcza), albo w bezpośrednim kontakcie z badanymi lub promocji wyników badań, mówiąc słowami jednego z naszych rozmówców, Szymona Żydka, my, badacze, „mieliśmy nadzieję uzyskać wiedzę, która mogła stać się przydatna w procesie wprowadzania zmian politycznych i prawnych dotyczących tego środowiska”.

Słowo „zmiana społeczna” zyskała współczesne znaczenie w pierwszej połowie XIX wieku. To właśnie wówczas August Comte wymyślił słowo „socjologia”, która to nauka miała za zadanie opracować teorię zmiany społecznej. Wyobrażenie zmiany, nowatorskiego działania, innowacji nie było kiedyś dostępne dla ogółu. Dziś, co słychać w słowach naszych rozmówców, zmiana jest normą. Pytanie zatem jakie odnajdujemy w ich wypowiedziach brzmi: w jaki sposób powinniśmy doświadczać zmian w naszym życiu prywatnym, i jak kształtować zmiany w życiu społecznym, czyli jak przeobrażać świat zmaterializowany w regułach, instytucjach, przedmiotach i prawach oraz „innych formach narzucających się nam jako rzeczywistość”?12 Dostrzegamy w rozmowach trzy sfery zmiany: pierwsza odnosi się do pojedynczych biografii, druga do polityki kulturalnej, a trzecia – badań kultury.

Rozmówcy zwrócili uwagę na zmiany strukturalne„Uważam, że zmiany postępują własnym trybem, czyli zmiany strukturalne, takie jak wyjazd do pracy, na uczelnię itd. Nasz projekt był w tym wszystkim naprawdę niewielkim elementem. Z perspektywy społecznej dla kogoś ważniejsze jest to, że jego rodzice złapali pracę w Holandii, czy w Niemczach niż to, że brał udział w jakimś projekcie. Mam wrażenie, że z perspektywy indywidualnej, biograficznej, wygląda to zupełnie inaczej. Sądzę, że dla wielu osób mogło to być doświadczenie w jakiś sposób formujące myślenie o tym, co wartościowe, w którą stronę chciałbym pójść w moim życiu, itd. Pamiętam, że podczas badania poznaliśmy strażaka, którego trochę się baliśmy na początku: był taki duży, zwalisty. Od innych słyszeliśmy, że czasami zachowywał się nieprzyjemnie w wioskowej społeczności. Kiedy wróciliśmy po zimie okazało się, że na miejscowym nieużytku wykosił trawę i postawił bardzo solidne bramki, które zrobił z żeliwnych rur. Innym razem dowiedzieliśmy się, że jeden z młodych radnych po naszym projekcie kupił rzutnik do miejscowej świetlicy. Powiedział mi, że znalazł w dobrej cenie na Allegro i kupił, bo miał dość ciągłego pożyczania. To nie są jednak zmiany, które ci mieszkańcy bezpośrednio będą przypisywać naszemu projektowi: to był dla nich tylko impuls, za którym idą i go realizują.”(TR)
. . .
fragment wywiadu:
 Etnografia/animacja/sztuka 
(emigracja zarobkowa, wyjazd na studia), które nie mają związku określonymi pojedynczymi badaniami. Nie oznacza to, iż pojedynczy projekt badawczy nie ma żadnych związków z poszczególnymi ludźmi. Ma, a jeśli jest przemyślany potrafi po pierwsze podwyższyć jakość życia pojedynczego człowieka, To jest niesamowite, że kiedy wracaliśmy w teren badań po jakimś czasie, to często było tak, że ludzie ciekawie zerkali i mówili „znowu są ci z uniwersytetu, znowu coś się będzie działo!”. Tylko przy okazji prowadzenia badań w działaniu można chyba być witanym z takim entuzjazmem przez mieszkańców! (MŚ)
. . .
fragment wywiadu:
Kierunek kultura 
po drugie zbudować nowe przyzwyczajenia.„To jest niesamowite, że kiedy wracaliśmy w teren badań po jakimś czasie, to często było tak, że ludzie ciekawie zerkali i mówili „znowu są ci z uniwersytetu, znowu coś się będzie działo!”. Tylko przy okazji prowadzenia badań w działaniu można chyba być witanym z takim entuzjazmem przez mieszkańców! (TR)
. . .
fragment wywiadu:
Etnografia/animacja/sztuka 
Zaletą badań z wykorzystaniem metod wizualnych, zwłaszcza opartych na współpracy, jest to, iż stają się one „narzędziem działania animacyjnego”.

Przechodząc na poziom społeczny, a więc polityki kulturalnej, podkreślano brak poważnego traktowania badań i ich wyników przez administrację, samorządy. Nie kwestionowano natomiast potencjału zmiany tkwiącego w badaniach kultury, ani tego, że badania partycypacyjne, zakorzenione w społeczności albo oparte na współpracy są ważne dla indywidualnych biografii i badanych, i badaczy. Kształtowanie indywidualnej biografii nie ogranicza się do bezpośredniej interakcji badanych z badanymi. Ważne są: raport, konferencje, ulotki, blogi, strony internetowe, czyli powiernicy odkryć badawczych.

Kształtowanie indywidualnej biografii nie ogranicza się do bezpośredniej interakcji badanych z badanymi. Ważne są: raport, konferencje, ulotki, blogi, strony internetowe, czyli powiernicy odkryć badawczych.

Zapytać można, jak Szymon Żydek: „Co wynika z pojedynczej ankiety, która jest planszą z poukładanymi na niej żetonami? Dostajesz pewne obrazy osobistych historii”. Jak działania, zwykłe i banalne, tak banalne, że aż nieme, można uczynić widocznymi dla synoptycznego spojrzenia publicznego? „Problematyczna zatem jest kwestia ich [osobistych historii] interpretacji przy uwzględnieniu szerszej perspektywy” kontynuuje Żydek. Jeżeli pojedyncze biografie mogłyby kształtować dyskurs publiczny muszą być nie tyle zredukowane do kilku obrazowych haseł lub metafor, lecz wpisane w ogólniejsze problemy: testowania form animacji kulturowej, efektywności systemów edukacyjnych, niedostosowania prawa do danych przypadków albo braku współpracy między samorządem a sferą obywatelską. Idzie o stworzenie z niemych lokalnych działań, publicznych problemów.

Zmiana polityki kulturalnej jest pokłosiem fabrykacji problemu społecznego. Im będzie on wyraźniejszy i bardziej spójny – w poszczególnych działaniach w terenie, analizie, raporcie, prezentacjach konferencyjnych itd. – tym większa jego słyszalność, czy mówiąc słowami Longina Graczyka, dzięki rozpowszechnieniu badań „zmieniło się postrzeganie i pozwoliło otwarcie o muzeach prywatnych rozmawiać”. Czasami fabrykacja problemu publicznego trwa kilka lat i wymaga poznawania przez praktykowanie, a przede wszystkim refleksyjna praktyka – uczenia się ad hoc i wyciągania wniosków z własnych działań. Fabrykacja problemu społecznego wymaga bowiem nie tylko dobrze skonstruowanego komunikatu, lecz także budowania powiązań z różnymi organizacjami, instytucjami, środowiskami, które, jak siatka zabezpieczająca kaskadera przed upadkiem, podtrzymują zainteresowanie i wmontowują pewne treści w dyskurs publiczny, a czasem, choć bardzo rzadko, w funkcjonowanie danej instytucji.

Codzienne, prywatne, intymne sprawy wymagają starannego obrazowania, gdyż niezaangażowany obserwator nie jest w stanie zrozumieć ich wagi dla pojedynczej biografii. Są one też zbyt złożone, wielowątkowe, aby można było zachęcić obserwatora do wglądu z zewnątrz. Prywatny świat, nazwany przez Tomasza Rakowskiego „niewidzialnym”, potrzebuje odpowiedniej logiki reprezentacji, by po pierwsze zaangażować zewnętrznego obserwatora, po drugie, aby chronić życie intymne przed natrętnym spojrzeniem z zewnątrz.„muzealnicy prywatni mają różne potrzeby. Niektórym wystarcza to, że prowadzą sobie swoją działalność non-profit, bezpłatnie, bez żadnej rejestracji i tyle.” (ARI)
. . .
fragment wywiadu:
Muzea prywatne, kolekcje lokalne 
Te dwa cele – zaangażowania zewnętrznego obserwatora i ochrona intymności – przewijają się przez wszystkie rozmowy, gdy pytaliśmy o bezpośrednie relacje z badanymi.

Umeblowanie dyskursu publicznego jest zawsze pracą zbiorową. Nie da się skategoryzować i przewartościować istniejącą hierarchię czy dowartościować każdego uczestnika kultury, pojedynczym, jednorazowym działaniem. Badacze są tego świadomi, gdy przekładają lokalną kulturę na publicznie dostępny problem społeczny. W tym sensie praca nad problemami społecznymi podobna jest badaniom opartym na współpracy, poznawaniu przez praktykowanie, powracaniem do danej społeczności z badaniami animacyjnymi. „Większość z nich dobrze wiedziała, co chce robić. Osobiście nie byłem we wszystkich miejscach, ale sądzę, że w tych Kołach bardzo liczy się poczucie, że to, co robią było ich własnym pomysłem, wypracowanym w ich grupie. Myślę, że bardzo ważny jest tutaj też element emancypacyjny związany z tym, że kobiety wychodzą z jakąś inicjatywą i ją realizują. Wydaje mi się, że trudno byłoby członkinie Kół przekonać do udziału w działaniu, które jest dla nich nowe. Te panie robią rzeczy, w których czują się dobrze, w których są doświadczone. Sądzę, że niechętnie wchodziłyby na nowy grunt, ponieważ nie wiedziałyby, co z tego wyjdzie i bałyby się, że się ośmieszą. Nie chcą podejmować ryzyka robienia czegoś, co nie jest ich specjalnością.
. . .
fragment wywiadu:
W małym kinie 
Najlepszy nawet raport badawczy bez różnych form promocji, działań„W ogóle, mam takie wrażenie, że piętą Achillesową wielu projektów, w których uczestniczyłem, było to, że zakładały one koniec prac wraz z momentem opublikowania raportu. Temu, czy coś wydarzy się po jego wydaniu, nie poświęca się tyle energii, i planowania. W naszym projekcie odbyła się premiera raportu, po czasie nabrałem z resztą do tej formuły sporo dystansu, bo wydaje mi się niedopasowana do kontekstu. W jej ramach odbyło się spotkanie, na które przyszli zainteresowani tą tematyką. Zdarzało się, że nas gdzieś zapraszano, by opowiedzieć o badaniach, pojawiałem się też na kilku konferencjach. To nie było jednak to, na co liczyliśmy robiąc te badania. Sądzę, że mieliśmy naiwne nadzieje i wiarę, że jeżeli napiszemy fajny raport, i mamy do czynienia z fajnym zjawiskiem, to późnej ta fala, na której tworzyliśmy nas porwie i coś się z tą wiedzą, z tym wszystkim zadzieje. Okazało się, że powiedzieli nam, że raport jest fajny, poklepali po ramieniu, napisali kilka bardzo miłych maili i tyle. Na tym się skończyło.” (D)
. . .
fragment wywiadu:
Techno społecznicy
 wzbudzających uwagę i zagęszczających wymianę społeczną łączącą różnych badaczy wokół danego zagadnienia, powodować może żal, czasem rozgoryczenie.

Fabrykowanie problemu społecznego, a więc takiego, o którym można dyskutować i który należy uwzględnić w prowadzeniu polityki, jest rzeczą karkołomną. Powodem jest złożoność sytuacji, z którymi rozmówcy spotykają się na każdym kroku badań i to nie tylko w terenie, ale też w kontaktach ze swoimi partnerami. Techniki wizualne bowiem z jednej strony odgradzają. Gdy pojawia się skrępowanie badacze zobligowani są do wytłumaczenia się, a więc też zagajenia rozmowy, dlaczego fotografują; badani natomiast na widok aparatu fotograficznego mogą zareagować, zapytać, podejrzliwie spojrzeć na fotografa, zaznaczyć swoją obecność:„W przypadku zdjęcia, aby miało ono wartość, powinno być naturalne, nieustawiane, a więc trudno poprzedzić je taką zgodą. Często robię zdjęcie, a później podchodzę do osoby z pytaniem czy mogę je udostępnić. Czuję, że ludzi bardziej krępuje obiektyw niż dyktafon.”(FS)
. . .
fragment wywiadu: Animacja/edukacja
 Czuję, że ludzi bardziej krępuje obiektyw niż dyktafon. 
Longin Graczyk i Monika Maciejewska często powtarzali w rozmowie: „Chcieliśmy uspokoić badanych, którzy w większości obawiali się jakiejś formy sprawdzenia, czy recenzowaniem ich muzeów”. Takich przykładów można by mnożyć. Z drugiej strony techniki wizualne zbliżają badcza i badanego do siebie. Wspólne przeglądanie z badanymi zdjęć tworzy więzi i buduje zaufanie.  Stają się wówczas narzędziem artystycznym, animacyjnym, edukacyjnym.„Zdjęcia zatem pełniły rolę… T.R.: Narzędzia działania animacyjnego. Często to wokół nich budowane było całe spotkanie. Przykładem może być działanie Wojtka Zielińskiego, polegające na robieniu zdjęć instaxem. Robienie tego zdjęcia trwało minutę, ale przygotowanie do niego około dwóch godzin. Wokół robienia zdjęcia budowała się cała interakcja, sposób pamiętania, myślenia. Te materiały wizualne były bardzo ważnym narzędziem i były pretekstem do rozmowy. Poza tym były tymi takimi „gęstymi dodatkami”, obrazowaniem tego, że przenika się do rzeczywistości innych ludzi, jak w przypadku zdjęcia silnika Zuzy Naruszewicz. Materiały wizualne miały dla nas funkcje animacyjne, artystyczne i etnograficzne.”
. . .
fragment wywiadu:
Etnografia/animacja/sztuka 
Użycie technik wizualnych wymaga zastanowienia, przemyślenia: „Najpierw powinniśmy myśleć, co możemy razem z ludźmi zrobić, a dopiero potem sięgać po narzędzie” (Tomasz Rakowski).

Problemy społeczne i publiczne, rozpatrywane jako koncepty, zawsze są niepełne, uproszczone. Ludzie zanurzeni w danej społeczności, czasami również badacze, wiedzą lepiej niż osoba znająca daną sytuację z drugiej ręki – opisów, zdjęć, nagrań wywiadów, raportów – co znaczy żyć w danym miejscu i czasie. Niektórzy badacze próbują poradzić sobie z ograniczonym dostępem do emocjonalnych i społecznych doświadczeń innych ludzi jeżdżąc i powracając w dane miejsce. Inni, gdyż ze względów organizacyjnych bądź finansowych nie mogą odwiedzić każdej badanego miejsca, spoglądają na zdjęcia. W terenie badawczym „zdjęcia pomagają stworzyć nowy język”, natomiast w przypadku zapośredniczonego dostępu do życia innych ludzi, zdjęcia stają się podpórką dla wyobraźni.

ZARZĄDZENIE I KULTURA

W kulturze potrzebne są jasno postawione cele, różnorakie formy ewaluacji, plany działań albo precyzyjnie stawienie terminy ich realizacji i skuteczne techniki ich egzekwowania. Nasi rozmówcy podkreślali wielokrotnie, że odpowiednie zarządzanie i organizacja każdych działań, nawet tych określanych mianem „miękkich”, jest konieczna. Gdy spojrzymy na relację administracji publicznej i pojedynczych uczestników kultury, to łączenie zarządzania i kultury jest nie sprawą oczywistą. Popularną postawą wśród urzędników jest definiowanie kultury jako narzędzia promocji miasta, regionu, jakiegoś obiektu, budynku, a jak usłyszeliśmy w rozmowie z Fundacją AriAri: „Samorządy często traktują kulturę jako »ostatni punkt« w budżecie, nie dostrzegają w kulturze jakiejkolwiek aktywności ludzkiej”.

Coraz ważniejszą sferą działania rządów i samorządów jest „polityka kulturalna”, a ich celami „różnorodność kulturalna”, „dostęp do kultury”, „rozwój kulturalny”, „uczestnictwo w kulturze”, „kulturowa animacja i regeneracja”. Pomimo tak wielu celów, które można ułożyć w spójny program, brakuje systemowego do nich podejścia.

Wnioskiem, paradoksalnym, jaki wyciągamy z rozmów jest waga tzw. „czynnika ludzkiego”13. Paradoksalnym, gdyż jest on obusieczny: z jednej strony czynnik ludzki był wskazywany jako ten, który prowadzi do „rozsypania systemu”.„Jest mnóstwo takich warstw, które są po prostu nadgorliwym przekraczaniem ustaw i praw pomimo, że można je rozwiązać w zdroworozsądkowy sposób. Rzecz się rozsypuje w najprostszym elemencie. Dziewczyna, z którą kiedyś współpracowaliśmy, opowiadała, jak jako studentka trafiła na staż do Urzędu Marszałkowskiego. Staż polegał na tym, że studenci pomagali w procesie składania, odbierania, rozsyłania wniosków o dotację i przy kawie czytali te wnioski, otwierali teczki, przesyłali, kumpel kumplowi, kserowali, zabierali. I tak się cały system rozsypuje.” (ARI) fragment wywiadu: Muzea społeczne, kolekcje lokalne Pracownik administracji (urzędnik, badacz czy stażysta), jak sugeruje powyższy cytat, powinien kierować się jasnymi procedurami, a nie swoimi własnymi interesami, gustem, sympatią lub antypatią. Z drugiej jednak strony – czynnik ludzki pojmowany był często jako jedyny czynnik prowadzący do efektywnych zmian instytucjonalnych. Nasi rozmówcy zwracali uwagę na to, iż by naprawić niesprawnie funkcjonujące instytucje kultury potrzebny jest „korzystny układ personalny”.„Myślę, że w polskich warunkach o takim powodzeniu zwykle decyduje korzystny układ personalny. Trudno mówić tutaj o jakiejś regule, ale często tak właśnie jest. Biorąc pod uwagę regionalne reformy instytucji kultury, to pierwszy przeprowadził ją krakowski MIK, który teraz uznawany jest za ikonę tego, jak przerobić wojewódzkiego molocha w nowoczesny, regionalny Instytut Kultury. W tym przypadku decyzje podejmowali mądrzy i odważni ludzie. Bez tak korzystnej konstelacji personalnej dokonanie takich reform nie byłoby możliwe. Podobne, ale zdecydowanie już nie tak głębokie, zmiany udają się też w innych miejscach. Potrzeba jednak zgody pewnej grupy osób, by tworzyć tak modelowe i systemowe rozwiązania, jak te w Krakowie (Ś)
. . .
fragment wywiadu:
 Kierunek kultura

Mirosław Filiciak powiedział, że, niebezgranicznie, ale wierzy w system. „Myślę, że pewne rzeczy można po prostu odgórnie wymuszać”. Konkursy granowe według niego powinny wymuszać dobre praktyki. Co jednak przyczynia się do tego, iż system może je wymusić? Czytając zamieszczone w Archiwum Wizualnym wywiady nie mamy wątpliwości – „mądrzy i odważni ludzie”. Z rozmów z badaczami wynika, iż w głównej mierze do zmian instytucjonalnych przyczyniają się ludzie z pasją lub kierujący się ideałem, a jednocześnie zdeterminowani w swych działaniach, a nie tylko zarząd, przywódcy albo jasne procedury. Pasja, ideały i determinacja łączą się, by nawiązać do Petera J. Burke, w „tożsamości osoby” człowieka pracującego w określonym urzędzie albo instytucji kultury. Według Burke tożsamość osoby obejmuje „poziom dominacji lub uległości, który mnie reprezentuje. Może również obejmować uczciwość lub uległość, podejmowanie ryzyka lub szereg innych charakterystyk osobistych”14. W polskich instytucjach kultury cechy osoby w większym stopniu niż sprawienie funkcjonujący „system” (procedury, formy ewaluacji, logiczna argumentacja swojego stanowiska, reguły „wymuszające” dobre praktyki) decydują o wprowadzeniu zmian w instytucjach kultury. Dlaczego? Ponieważ potrzeba wiele wytrwałości i determinacji, aby te zmiany wprowadzić w życie. Kompetencje bez wytrwałości na niewiele się przydadzą. Dopiero w duecie mogą przyczynić się do przekształceń na lepsze, czyli na usprawnienie systemu.

Badacze spoglądają na czynnik ludzki z dwóch stron: rewersem będą wszystkie sytuacje ustawiania konkursów grantowych pod określone instytucje albo czytanie wniosków o dotację przez studentów „przy kawie”; awersem – determinacja konkretnych osób, aby wprowadzić takie procedury, które przyczyniałyby się do sprawnego, efektywnego i sprawiedliwego funkcjonowania instytucji kultury.

Wniosek, jaki możemy wyciągnąć z rozmów z badaczami, brzmi: „nie ograniczajmy roli człowieka na rzecz standaryzacji działań i jasnych procedur” bądź, mówiąc nieco nowocześniejszym językiem, „nie czyńmy wszystkiego transparentnym”. Po pierwsze, gdyż procedury są wytworem konkretnych ludzi. Po drugie, w zagmatwanej sieci replikowanych działań odmienne działanie rodzi niechęć, gdyż zaburza status quo. Tylko wytrwałe, a więc powtarzane i regularne działanie, przyczynić się może do pozytywnych zmian. Inaczej mówiąc, system zmieniają zdeterminowani ideowcy. Badacze zresztą nie chcą być rewolucjonistami, lecz reformistami. Stąd mozolne konstruowanie badań, promocji ich wyników, sposobów docierania do różnych publiczności, kontynuowanie badań w kolejnych latach. Wciąż jednak brakuje sposobności, aby kumulować wiedzę i wymieniać doświadczenia.„Sądzę, że bardzo pożyteczne byłoby wprowadzenie jakiegoś forum na temat tych projektów, które są realizowane. Wiem, że one są dostępne w Internecie, ale takie spotkania także byłyby potrzebne.” (AN).
. . .
fragment wywiadu:
 Kultura miejsca – węzły i przepływy 
Ciekawą refleksją podzielił się z nami Filip Schmidt. Odwołujemy Czytelnika do niej, gdyż wydaje się trafnym, w omawianym kontekście czynnika ludzkiego, podsumowaniem i rekomendacją. W skrócie, Schmidt mówi o: dokumentowaniu, patrzeniu na to, co robiło się w zeszłych latach przy kolejnym tworzeniu zasad finansowania (tzn. „zależność od szlaku”), sieciowaniu i współpracy.„Istnieje zbiór drobnych badań, które są robione na bardzo różne sposoby, przy czym bardzo słabo łączą się ze sobą. Ministerstwo próbowało coś z tym zrobić, wprowadzając wymóg ogólnopolskiego, czy ogólnowojewódzkiego zasięgu. Nie wiem, czy to była udana próba i czy nie powinno się finansować badań lokalnych. W każdym razie istnieje pewnego rodzaju rozproszenie badań. Na pewno położyłbym większy nacisk na dokumentację. Wyniki projektów, to nie dotyczy tylko Obserwatorium Kultury, ale każdego projektu grantowego, powinny wisieć na jednej stronie. Nie powinny być to strony prywatne. Wraz z grantem powinien iść obowiązek, ale też możliwość wykorzystania istniejącej strony do upublicznienia wyników. Nie chodzi tylko o materiały wizualne. Niektórzy robią to na własną rękę, tak jak śląskie Regionalne Obserwatorium Kultury, które zaczęło co roku zbierać raporty ze wszystkich badań w programie „Obserwatorium kultury” i wieszać je na swojej stronie. Z tego, co wiem, to zupełnie oddolna inicjatywa. Wyniknęła z braku systemowego rozwiązania problemy braku miejsca, w którym te rzeczy by wisiały. Według mnie powinno być to raczej systematyczne działanie odgórne organizatora. Po to, by móc bardziej korzystać z tych rzeczy, ale też po to, aby lepiej oceniać efekty tej pracy. Myślę, że ewaluacja przyznawania pieniędzy powinna bardziej koncentrować się na tym, co robiło się w zeszłych latach. Nie chodzi mi tu głównie o opresję i kontrolę, ale o to, by czuło się, że grantodawca bardziej interesuje się wynikami, że patrzy na to, co robisz, że to ma sens i spotyka się ze zrozumieniem albo konstruktywną krytyką. Rozszerzyłbym też sieciowanie takich osób, autorów poszczególnych projektów badawczych na temat kultury. Należałoby doprowadzić do spotkania takich osób, zaproponować im, aby stworzyli coś na drodze współpracy. Pierwszym etapem takiego tworzenia mogłoby być wspólne zbieranie pomysłów na badania, których brakuje. Mogłyby to być także jakieś spotkania z organizatorami programu „Obserwatorium kultury”. Myślę, że brakuje takich spotkań osób, które zrobiły już różne granty i które mogłyby z pożytkiem dla wszystkich stron wymieniać się doświadczeniami. Jakiegoś dorocznego seminarium, na którym prezentujemy, co zrobiliśmy, co z tego wyszło, a co niekoniecznie i czego nadal nie wiemy. Byłoby to też okazją do spontanicznego układania się w inne zespoły. Czyli w skrócie: dokumentowanie, patrzenie na to przy kolejnym tworzeniu zasad finansowania badań, sieciowanie i współpraca (FS)
. . .
fragment wywiadu:
 Animacja/edukacja

NOWY INTELEKTUALISTA – PRAKTYK?

Jaką rolę powinien przyjąć badacz społeczny posługujący się narzędziami wizualnymi? Nie będzie to intelektualista w stylu J.P. Sartra, czyli ktoś, dla kogo abstrakcja jest tym, co prawdziwie istnieje. Przeciwnie, nasi rozmówcy badali to, co ich aktualnie interesowało, a w przeważającej części, co ich dotyczyło, dotykało, czego byli częścią. Wartościowali swoje tematy według swoich zamiłowań lub aktualnego zaangażowania w jakiś konkretny temat. Ponadto nie trzymali się z dala od stosunków społecznych, które badali – większość z nich na różnych poziomach, od promocji pewnych aktywności po bezpośrednie w nich uczestnictwo, kształtowała te stosunki.

Czy jest to zatem krytyk kultury? Też nie. Nasi rozmówcy nie starają się być „obrońcami uciśnionych”. Przeciwnie, często podchodzą sceptycznie do działań i postaw działaczy obywatelskich czy tzw. zwykłych ludzi. „Paradoksem jest to, iż najmniej obywatelscy, najmniej skłonni do współpracy są nie administratorzy albo urzędnicy, tylko obywatele” powiedział Longin Graczyk. Dla naszych rozmówców również sfera administracyjna nie jest monolitem, molochem lub lewiatanem, godnym demaskacji i krytyki. Rozmówcy dostrzegali problemy administracji. Nawet wówczas nie przyjmowali postawy pełnej podejrzeń. Raczej wskazywali na konkretne przejawy nadużyć nie generalizując ich na wszystkie przypadki. Niuanse – to jest to, co dostrzegają badacze, z którymi rozmawialiśmy.

Skoro nie rola intelektualisty albo krytyka, więc może eksperta, czy mówiąc słowami C.W. Millsa, technika? Technicy stosują w swej pracy nakaz dyscypliny, czyli coś, czego często brakuje krytykom kultury. Dostosowują się też do kryteriów produkcji przemysłowej: „ludzie są wymienialni, techniki bezosobowe, a funkcjonowanie ma charakter zbiorowy i jest zintegrowane”16. Czytając wypowiedzi badaczy znajdziemy w nich potrzebę profesjonalizacji i dyscypliny: ważne okazywały się poprawnie sformułowane instrukcje do fotografowania, ścisłe dotrzymywanie terminów, podążanie za celami badawczymi, a także kompetencje wyniesione z terenu. Wielokrotnie powtarzano o konieczności oddzielenia badań i analiz od promocji rezultatów projektu. Do analizy, powiedział Łukasz Rogowski, należy podejść w sposób zdyscyplinowany, inaczej grozi to infantylizacją badań. Jednak najważniejsze okazywało się zaangażowanie w relację z badanymi albo w same badania. Etyka natomiast stawiana była ponad poznanie naukowe czy jakiekolwiek inne. W skrócie: „imperatyw dbania o respondenta jest najważniejszy”.

Technik ogranicza się do przeprowadzenia badań i nie interesuje go kwestia udostępnienia wiedzy. W rozmowach natykamy się co chwila na wypowiedzi odnoszące się do tego problemu. Przykładowo, badacze spoglądają na raport zarówno z perspektywy poznawczej – jaka wiedza w nim się znajduje – ale też estetycznej. Anna Nacher: „Do raportu wybieraliśmy zdjęcia, które były po prostu atrakcyjne”. Do różnych publiczności dostosowywano medium przekazu: „Większość z naszych badanych jednak nie korzysta na bieżąco z Internetu. Fajnie by było im dać coś w podziękowaniu za badania, co jest dla nich łatwo dostępne” powiedziała Monika Maciejewska. Charakterystyczna jest wielokanałowość udostępniania wiedzy: korzystanie z filmu, zdjęć, pisma, ulotek, plakatów, YouTube’a, Facebooka, blogów, wystąpień konferencyjnych, sympozjów, spotkań. Ulotki rozsyła się do ośrodków, które mogłyby być zainteresowane określoną informacją, ale też do takich, w których bywają osoby zaciekawione danym tematem. Łączy się działalność naukową dysponującą własnymi kryteriami ewaluacji (np. prezentacje się wyniki badań, metodologii i teorii na konferencjach naukowych) z uczestniczeniem w życiu publicznym – docieraniem z informacją do lokalnych ośrodków kultury czy osób badanych.

Rolę, którą przyjmują rozmówcy – w mniejszym lub większym stopniu i na różnych płaszczyznach – jest łączenie dwóch podejść: naukowego, mówiąc nieco szerzej, przyjęcie refleksyjnej postawy dystansującej do danych okoliczności, oraz publicznego podejścia, czyli czynny udział w propagowaniu albo kształtowaniu wraz z osobami zainteresowanymi określonych tematów i działań. Nie jest to jednak symbioza. Zamiast tego znajdziemy w wypowiedziach większości rozmówców rzeczywistą walkę prowadzoną przy świadomości, iż nauka bądź refleksja dystansująca czasami nie idzie ramię w ramię z funkcją publiczną albo oddanym uczestnictwem. Różnice są widoczne zarówno na poziomie ogólnym (Łukasz Rogowski: „Instytucje naukowe nie oceniają materiału ze względu na jego walory prezentacyjne”), jak i konkretnyme -strategii pisania raportu.„W przypadku raportu, który opiera się na wywiadach nieuwzględnienie cytatów zubaża raport. Czasami cytaty same w sobie są tak dobre, że przerobienie ich w tekście nie ma sensu. Z drugiej strony bardzo nie lubię raportów, które opierają się wyłącznie na cytatach. To też za mało (KW)
. . .
fragment wywiadu:
 Animator kultury 

Do czego prowadzą działania naszych rozmówców? Do rozszerzenia wyobraźni, czy mówiąc wprost: do odrzeczowienia badań kultury. Dostrzegamy wysiłek badaczy kultury zmierzający do wpisania badań – co obarczone jest wieloma wyrzeczeniami i potykaniem się o wiele drobnych problemów – w szersze ramy. Dla większej części badaczy projekt badawczy – „obiekt” albo „rzecz” na papierze, w rubrykach wniosku grantowego – był częścią szerszego zamierzenia realizowanego tak przed, jak i po jego zakończeniu. Przedsięwzięcie to mogło zaistnieć dzięki „determinacji w działaniu”, czyli: czasami finansowaniu czegoś (np. plakatów) z własnej kieszeni, poświęcaniu czasu wolnego na dotarcie do jakiś miejsc, do jakiś ludzi, a nade wszystko, ciekawości. Czasami możliwość zdobycia grantu mobilizowała niektórych badaczy – dzięki niemu w ogóle zainteresowali się jakimś tematem. Po zakończeniu finansowania często nie porzucali rozbudzonego dzięki grantowi zaciekawienia danym tematem, ale szukali sposobności na jego kontynuację. Projekt badawczy był puzzlem w układance złożonej w wielu działań, grantów, powiązań i form współpracy.

Badanie kultury jest puzzlem powiązanym z innymi działaniami, lecz ma swoje specyficzne kontury wyznaczone przez kryteria poznawcze. Teorie społeczne dziś zajmują pozycję intelektualnego pośrednika i katalizatora interdyscyplinarnych debat, ale najlepszymi kryteriami poznawczymi pozostają fakty i kryterium prawdy. Ustalenia faktyczne są czymś innym niż promocja albo udostępnienie wiedzy określonym społecznościom. Jak wspomnieliśmy, należy jednak spoglądać na badania, jak na część układanki:

„Zdjęcia i filmy są po prostu częścią badań, a te przede wszystkim mają służyć prowadzeniu określonej polityki programowej instytucji.” (MŚ)

Badania i rzetelna analiza materiału lub przynajmniej sygnalizowana w wywiadach potrzeba rzetelnej analizy (nie zawsze się ona udawała), są połączone z podejściem praktycznym opartym na kryteriach skuteczności czy efektywności ekonomicznej. Nie rozdzielając od siebie tych dwóch sfer – ustaleń faktycznych oraz dyskursu praktycznego – nasi rozmówcy zwracali uwagę, że w swych badaniach bądź, mówiąc szerzej, przedsięwzięciach nie zawsze starczyło czasu, pieniędzy, energii na realizację ich obu.

Częstą emocją, która pojawia się w wywiadach jest żal. Wcześniej wspomnieliśmy, iż „tożsamość osoby” jest tak samo ważna, jeśli nie ważniejsza, co kompetencje. Tutaj musimy podkreślić wagę kompetencji, ale nie wiedzy, lecz umiejętności praktycznych – żal pojawiał się retrospektywnie, gdyż niektóre działania albo pomysły nie zostały zrealizowane zgodnie z zamierzeniem lub nie wzięto ich w ogóle pod uwagę także ze względu brak doświadczenia. Jeśli projekt był kontynuowany, badacza zwykle nie popełniali tych samych błędów, unikali też pułapek, które pojawiły się we wcześniejszych badaniach. Dla badaczy prowadzenie badań jako szansa na rozwój zawodowy, ale też osobisty. Tożsamość osoby i kompetencje praktyczne bowiem nieustanie się przeplatają.

Konsekwencją przyjęcia opisanej roli, nie przez wszystkich naszych rozmówców z równą mocą, choć mniej czy bardziej przejawiającą się w każdym wywiadzie, jest po pierwsze nastawienie na współpracę, po drugie, produkcja i dystrybucja wiedzy mobilizującej konkretne osoby do refleksji albo działania.

Współpraca jest słowem kluczem, które przewijało się przez wiele akapitów zamieszczonych w Archiwum rozmów. Wypowiedzi na temat form współpracy były często wyważone, nie przechylały się ani w stronę administracji, ani w stronę strony obywatelskiej. Oddolna inicjatywa, choć często pieczołowicie opisywana, popierana i wspierana, nie była przez naszych rozmówców przyjmowana, jak aksjomat. Aktywne społeczeństwo nie jest ideałem, który możemy wyciągnąć z rozmów. Czynni i zaradni obywatele nie są wzorem samym w sobie. Ważniejsza jest, jak dowiadujemy się z rozmów, umiejętność współpracy, chęć dogadania się. To samo tyczy się administracji państwowej albo samorządów oraz świata nauki, akademików. Wydaje się, że każdy – urzędnicy, obywatele, badacze-praktycy, akademicy – żyją w swoich specjalistycznych światach. Ważne dla naszych rozmówców było połączenie tych światów ze sobą. Aksjomatem, jeśli możemy tak powiedzieć, była współpraca.

SPOWOLNIENIE. MATERIAŁY WIZUALNE W PROCESIE BADAWCZYM

Materiał wizualny spowalnia badania, wydłuża, wymaga poświęceń. Po pierwsze, przeprowadzenie rzetelnych badań wymaga osobnego planu, czasu, ludzi, którzy skupią się  tylko na badaniu.„Zawsze mieliśmy ideę, że po prostu dobrze byłoby zrobić jakieś ciekawe badania na Kujawach. Zazwyczaj, oprócz warsztatów, koncertów, zabawy, wystaw, publikacji, próbowaliśmy wtłoczyć malusieńki komponent badawczy. Efekt był taki, że zajmowaliśmy się głównie sprawami organizacyjnymi i procesem edukacyjnym, a badania schodziły na drugi plan. Potrzebowaliśmy specjalistów i osób przygotowanych do badań, którzy po prostu pójdą w teren, a żeby mieć takich specjalistów, musieliśmy mieć na to środki. (ARI)
. . .
fragment wywiadu:
 Muzea prywatne, kolekcje lokalne 
Po drugie, w obrębie procesu badawczego, materiał wizualny spowalnia badania, gdyż, na podstawowym poziomie, np. zgodny na fotografowanie, umiejętności posługiwania się sprzętem, a czasem doboru odpowiedniego sprzętu i jego aranżacji.„Mam tu na myśli chociażby kontekst wideospacerów, techniki polegającej na spacerowaniu po wspólnej przestrzeni badacza i przewodnika. Cały spacer nagrywany jest na wideo, natomiast dzięki temu, że jesteśmy w tej przestrzeni, mamy możliwość zwracania uwagi na dźwięki, zapachy, dotyk, ruch. Wizualność rozszerza granice naszego myślenia. W tym kontekście chciałbym zwrócić uwagę na jedną rzecz. Jest to technika, która wymaga dobrego sprzętu oraz montażu.” (ŁR)
. . .
fragment wywiadu:
 Wizualna kompetencja społeczna jako przedmiot badań współczesnej socjologii 
To są jednak tylko kwestie techniczne. Źródłem spowolnienia jest przede wszystkim obecność technologii (aparatu fotograficznego) albo przedmiotu (papierowe zdjęcie) w interakcji międzyludzkiej. Ta obecność pomaga zawiązać relację z badanym (np. poprzez rozmowę na temat zdjęć). Pojawienie się aparatu w sytuacji między ludźmi może wprowadzić nerwowość, tak w badanym jak i badaczu.„Opowiem anegdotę. Założyliśmy fotografowanie różnych obiektów: kasy biletowej, sklepiku, toalety. Zaznaczyliśmy, że jeżeli jest to prywatna toaleta danego muzealnika – nie fotografujemy. Jeżeli jednak jest to toaleta dla zwiedzających, specjalnie udostępniona, to robimy dyskretnie zdjęcie, dla dokumentacji, aby zbadać infrastrukturę. Taka była dyspozycja badawcza. W większości przypadków nie było sfotografowanej toalety. Przesłuchując wywiady, słyszeliśmy, że ktoś mówił: przepraszam pana, czy mogę sfotografować pana toaletę? (ARI)
. . .
fragment wywiadu:
 Muzea prywatne, kolekcje lokalne 
Na poziomie analizy materiały wizualne wydłużają badanie chociażby ze względu na proces anominizacji danych. Sama analiza wymaga cierpliwości, żmudnego przeglądania surowych danych.

Aby przyspieszyć badania, pomijano po prostu materiał wizualny, redukowano go do marketingu, amputowano funkcję wyzwalacza wyobraźni czy pretekstu do rozmowy z badanym na rzecz funkcji promocyjnej albo ilustracji gotowych wniosków wyciągniętych z innych danych: wywiadów, ankiet, analizy treści. Nasi rozmówcy nie mieli jednak wątpliwości, że warto poświęcić większą ilość czas i pieniędzy na spowolnienie i wydłużenie procesu badawczego. Wyrażali chęć powrotu do przeanalizowanych już materiałów wizualnych, gdyż po jakimś czasie dostrzegali w nim nadal pokaźne źródło wiedzy:

„Chciałabym, żeby nadarzyła się okazja, żebym mogła do tych materiałów wrócić ponownie i napisać follow up, czyli raport z perspektywy czasu – tak jak teraz widzę problem uczestnictwa w kulturze.(AN)

Oto wniosek: kryterium dobrego projektu badawczego powinien być też sposób jego dystrybucji, docierania do różnych środowisk i publiczności. Wielu badaczy podkreślało wagę promocji. Nie rozumieli jej jednak tylko jako forma reklamy, lecz tworzenia relacji z różnymi publicznościami. Badacze rozmawiali i z decydentami i z samymi badanymi, i z osobami zainteresowanymi tematem. Za każdym razem konstruowali w inny sposób komunikat. Wiedza i to w jaki sposób jest komunikowana ma możliwości łączenia ludzi ze sobą. Badania kultury, przynajmniej te z wykorzystaniem wizualnych technik badawczych, stają się matrycą emancypacji – dzieje się tak wówczas, gdy badania są częścią działań prowadzących do stworzenia problemu społecznego mogącego przekraczać różne specjalistyczne światy: akademicki, dysydentów, badaczy, badanych, zainteresowany i zewnętrznej publiczności.

Istotne może okazać się przeprowadzenie jakościowej ewaluacji relacji w obrębie tego, co ogólnie nazywamy „systemem”, a więc relacji między rządem, samorządem, administracją a polityką kulturalną i sferą obywatelską oraz samymi badaniami kultury. Jeśli bowiem „czynnik ludzki” jest uznawany przez wielu badaczy za czynnik zmiany, każdy zainteresowany zmianą i efektywnym funkcjonowaniem administracji powinien skorzystać z doświadczeń naszych rozmówców. Użycie technik wizualnych do badań reguł, struktur, praw, sposobów organizowania wydaje się o tyle trafne, iż właśnie one w projektach, które prezentujemy w Archiwum, są narzędziem docierania do tego, co najbardziej bezpośrednie w relacjach jakie tworzymy ze światem. Przykładem może być ewaluacja projektów animacyjnych. „Nikt nie lubi się sprawdzać” powiedział Marcin Śliwa i przywołał kilka przykładów wskazujących na traktowanie ewaluacji jako narzędzia represji, którego celem jest rozliczenie z uzyskanych rezultatów. Być może jednym z powodów nieufności wobec ewaluacji są stosowane kryteria. Wiele, „najfajniejszych”, efektów danych badań, zwłaszcza animacyjnych i opartych na współpracy, jest niewidzialna dla szkiełka – twardych i ścisłych wskaźników – ewaluatora. „Porozumienie między nami”, „wspólny głos”, „ciekawe spojrzenie” to słowa używane do opisu zwyczajnych, prywatnych relacji. Dopiero w połączeniu z publiczną sprawą intymne i prywatne kwestie mogą być widoczne. Jak przełożyć to, co niewidoczne na publiczne wskaźniki efektywności? Jedną z możliwości jest zmienienie wskaźników ilościowych w jakościowe. Jak powiedział Tomasz Rakowski: „Do rozmowy o takich zdarzeniach [….] potrzebne odpowiednie warunki”. Czy dałoby się zorganizować badania instytucji kultury i sieci ich współpracowników – od wolontariuszy po odpowiednie Ministerstwa – według tej logiki?

Badacze wskazywali też, że dysydenci kierują się logiką prostoty. Chcą, aby złożone sytuacje sprowadzić do „liczby i wykresów”. Przemawia do nich jasno i precyzyjnie sformułowany komunikat. Jednakże, o czym wspominaliśmy, podobną rolę – jasnego komunikatu, nieskomplikowanego argumentu – może pełnić pętla słowa-obrazy. W przeciwieństwie do liczb i wykresów wskazują na konkretność sytuacji, ewokują obecność innych ludzi albo sytuacji czy problemów. Naiwnością byłoby jednak myślenie, że samo zastąpienie liczb zdjęciami otworzy dysydentom umysły, poszerzy horyzonty wyobraźni. Aby to uczynić należy sfabrykować problem społeczny, czyli wytrwale robić to, co wyżej opisaliśmy: badać, tłumaczyć, prezentować, współpracować i znów badać, znów tłumaczyć, znów prezentować i znów współpracować. Jak pokazują wywiady, jeśli kierowane ideą, umiejętnościami praktycznymi i determinacją, nie jest to kręcenie się w kółko.

.


.

1 Zdjęcia były najczęściej wspominaną przez naszych rozmówców kategorią materiałów wizualnych.

2 Pauwels L. Zwrot wizualny w badaniach i komunikacji wiedzy. Kluczowe problemy rozwijania kompetencji wizualnej w nakach społecznych, w: red. Frąckowiak M, Olechnicki K. Badania wizualne w działaniu, Warszawa 2011, s.21-36

3 Podział został oparty o wypowiedzi naszych rozmówców: śledząc je przypisywaliśmy konkretnym etapom badawczym i w ten sposób otrzymaliśmy przedstawianą klasyfikację.

4 Notatką nazwane zostało zdjęcie.

5 Obraz rozumiany jest tutaj jako jako reprezentacja wizualności, mogący być fotografią, filmem, mapą, printscreenem czy inna formą materiału wizualnego

6 Należy zaznaczyć, że nie zawsze wprost, ale taka postawa była kluczowa dla ich rozumienia funkcjonalności materiałów wizualnych

7 Na użytek tego podsumowania zastosowanie teorii Wrighta zozszerzyliśmy o materiały wizualne w ogóle, choć w większości projektów, które pojawiają się w Archiwum Wizualnym to właśnie fotografie są najczęściej używanym materiałem.

8 W: Drozdowski R., Krajewski M. Za fotografię! W stronę radykalnego programu socjologii wizualnej, Warszawa 2010, s. 19-23.

9 Huppauf B., Wulf Ch., Introdution. The Indispensability of the Imagination, w: Dynamics and Performativity of Imagination. The Image Between the Visible and the Invisible, Huppauf B., Wulf Ch (red.), Nowy Jork-Londyn.

10 Zob. np. przedsięwzięcia L. Manovicha, http://manovich.net (dostęp: 30.01.2015).

11 Brandom R.B., Między mówieniem a działaniem. W stronę analitycznego pragmatyzmu, Warszawa.

12 Krajewski M. Sztuka publiczna – od „zagęszczania dyskusji” do „zagęszczania jednostek”, w: Kolaboratorium. Zmiana i współdziałanie, red. Frąckowiak M., Olszewski L., Rosińska M., Poznań 2011, s. 23.

13 Krajewski M., Czynnik ludzki. Polityka prostoty i nasze relacje z technologią, dokument elektroniczny: https://www.academia.edu/9247663/Czynnik_ludzki._Polityka_prostoty_i_nasze_relacje_z_technologią [dostęp: 30.01.2015].

14 Burke Tożsamości a struktura społeczna: wykład z okazji przyznania nagrody Cooleya-Meada w roku 2003. [w:]: Aleksandra Manterys, Janusz Mucha, red. Nowe perspektywy teorii socjologicznej. Kraków, s. 119.

16 Kaufmann J-C., Wywiad rozumiejący, Warszawa 2010, s. 20.